5.6.2012, Szwajcaria
Długi weekend czerwcowy to okazja by gdzieś wyskoczyć. Nasz synek ma już pół roku, ale tym razem zostaje jeszcze w domu.
My za to lecimy do Zurichu, wynajmujemy samochód i jedziemy do Liechtensteinu, potem Lucerna, przejazd przez góry do Zermatt i dalej do Berna, a na końcu przez Lozannę do Genewy. Będzie intensywnie i mam nadzieję pięknie. Do tej pory widziałem tylko Zurich, ale widoki w Szwajcarii to ponoć to, co tygrysy lubią najbardziej. Szkoda tylko, że pewnie ominę pierwsze mecze na Euro...
My za to lecimy do Zurichu, wynajmujemy samochód i jedziemy do Liechtensteinu, potem Lucerna, przejazd przez góry do Zermatt i dalej do Berna, a na końcu przez Lozannę do Genewy. Będzie intensywnie i mam nadzieję pięknie. Do tej pory widziałem tylko Zurich, ale widoki w Szwajcarii to ponoć to, co tygrysy lubią najbardziej. Szkoda tylko, że pewnie ominę pierwsze mecze na Euro...
11.6.2012, piękna Szwajcaria
Bilet za mile, hotele za punkty, pozostało jedynie zapłacić za wynajęty samochód, wziąć trochę jedzenia i można było ruszyć na zwiedzanie Szwajcarii. Lot do Zurichu o czasie, na lotnisku jeszcze wstąpiliśmy do Arrival Lounge, gdzie zjedliśmy i napiliśmy się przed dalszą podróżą. Potem wynajęliśmy Pandę (250CHF/3 dni) i ruszyliśmy w stronę Appenzell. Autostradą przemieszczaliśmy się dość szybko, ale jak się z niej zjedzie to ruch odbywa się dość wolno. Stanęliśmy w Aldi na zakupy i odkryliśmy, że w tych sklepach można faktycznie coś tanio kupić. My zaopatrzyliśmy się w napoje. Appenzell okazało się małym i urokliwym miasteczkiem z pieknymi kamieniczkami, warte 30 minut spaceru. Dla nas to był tylko przystanek po drodze do Liechtensteinu. Zanim jednak dotarliśmy do autostrady wzdłuż tego malutkiego kraju to musieliśmy pokonać sporo serpentyn w dół. Nasza Panda dała radę, ale ta chmara motocyklistów co nas co rusz mijała, miała tam niezłą zabawę.
Liechtenstein oddzielony jest od Szwajcarii rzeką Ren, zajmuje kawałek doliny i zbocze gór. Wjechaliśmy z autostrady do Schaan, gdzie obejrzeliśmy ładną katedrę. Chwilę potem byliśmy już w Vaduz, gdzie akurat rozpoczynał się jakiś festiwal i montowano mnóstwo scen. Miasteczko nie robi jakiegoś dużego wrażenia, chyba najładniej wyglądają góry oraz zameczek nad miastem. Niestety do niego nie można było wejść. My pojechaliśmy serpentynami do góry do Triesenberg, gdzie widoki zapierają dech w piersiach. Chwilę potem zjechaliśmy w dół i wróciliśmy do Szwajcarii.
Autostradami z niezliczonymi ilościami tuneli, dojechaliśmy do Lucerny. Zostawiliśmy samochód w jednym z licznych podziemnych parkingów i ruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Lucerna robi ogromne wrażenie. Drewniane mosty na Starówce, pięknie pomalowane kamieniczki tworzące obrazy oraz mnóstwo małych rzeźb na fontannach bardzo nam się spodobały. Niestety nie zdążyliśmy przejść całej Starówki gdy z nieba lunął deszcz. Lało niesamowicie, dawno nie widziałem takiej zlewy. Po dłuższym staniu pod daszkiem postanowiliśmy wracać do samochodu gdy deszcz trochę się zmniejszył. Był to dobry pomysł, bo jak tylko wyjechaliśmy samochodem to nadeszła prawdziwa nawałnica. Jadąć 30-40 kph nic nie widziałem. Samochody po prostu stawały na drodze i czekały aż to przejdzie. Opuszczając miasto i dojeżdżając do naszego hotelu przy autostradzie na szczęście przestało padać. Niestety pogoda popsuła nam plany na następny dzień, a chcieliśmy jechać do Zermatt oglądać Matterhorn.
Następnego dnia niestety od rana padało i prognoza sprawdzona w internecie nie pozostawiała złudzeń. Mimo wszystko, chcieliśmy zobaczyć trochę gór i ruszyliśmy w stronę Interlaken. Jest to jeden z najładniejszych regionów Szwajcarii. Miasteczko położone między dwoma jeziorami jest bardzo malowniczo położone. Niestety wysokie góry są prawie całe przykryte chmurami i niewiele widać. Jedziemy dalej do Lauterbrunnen skąd za miastem są wyciągi na wysokie szczyty. Ceny kosmiczne, do tego nic nie widać poza kilkoma wodospadami. Rezygnujemy i zahaczając jeszcze o Grindelwald, jedziemy powoli w stronę Berna.
W Bernie najpierw jedziemy do naszego hotelu pod miastem i zastanawiamy się jak dojechać do centrum. 2 bilety w 2 strony tramwajem kosztują 16 CHF, a parking w centrum 6 CHF - wybór jest prosty. Wjechaliśmy wysokim mostem do starej części Berna. Od razu niezłe pierwsze wrażenie. Cała Starówka położona jest na zakolu rzeki. W sumie dość ładnie to wszystko wygląda, ale brakuje tego czegoś. Największe wrażenie zrobiły na nas niedźwiedzie, które na zboczu góry mają zrobiony ogromny wybieg i ściągają masy turystów. Wieczorem sprawdzam pogodę w Zermatt i pokazuje słońce od rana do 18. Postanawiamy wstać o 5 rano i ruszyć.
Szybko dojechaliśmy do Kanderstag, gdzie jest bardzo długi tunel przez Alpy. Skraca on drogę niesamowicie. Płaci sie 27 CHF i wjeżdża na pociąg, który przewozi przez tunel. Niezła atrakcja. Niestety cały czas niebo jest mocno zachmurzone i czasami pada. Jak dojechaliśmy do Zermatt o 9 rano to dalej było to samo - zero widoków. Trochę się zdenerwowaliśmy, bo samochód trzeba było zostawić w Tasch, zapłacić za parking i do samego Zermatt zapłacić aż 31,20 CHF dla 2 osób w 2 strony by podjechać 5 km pociągiem. Jemy coś w McDonaldzie i oglądamy drewnianą architekturę Zermatt. Doszliśmy do wyciągu na pobliskie szczyty, ale ceny nas zmroziły. Z godziny na godzinę chmury zaczęły się podnosić, a my postanowiliśmy poczekać do popołudnia by zobaczyć Matterhorn. O 12 postanowiliśmy pójść jeszcze raz do kolejki linowej i idąc przez most przy kościele zobaczyliśmy TO. Matterhorn pojawił się na kilka minut w całej okazałości, a nam szczęka opadła do ziemi. Stwierdzamy, że raz się żyje i próbujemy wjechać na górę. Chcieliśmy wydać aż 99 CHF od osoby by wjechać na Mały Matterhorn, ale tam kolejka była zamknięta. Wjeżdżamy za 65 CHF do Trockener Steg na prawie 3000m npm i wychodząc z kolejki nie żałujemy ani grosza. Widoki są kosmiczne, a Matterhorn jest na wyciągnięcie dłoni. Robimy mnóstwo zdjęć, obserwujemy wszystko dookoła i pijemy lampkę wina delektując się widokami. Jest absolutnie kosmicznie.
Po powrocie do samochodu ruszyliśmy autostradą do Genewy. Byliśmy już bardzo zmęczeni i odpuściliśmy zwiedzanie Lozanny. W Genewie zatrzymujemy się niedaleko lotniska i idziemy spać.
Ostatniego dnia poszliśmy na 3 godzinne zwiedzanie Genewy. Dostojne miasto ze słynną fontanną z jeziora, ale tak naprawdę po roku dużo z niej nie będę pamiętał. Takich miast w Europie jest wiele. O 13 byliśmy już na lotnisku i Lufthansą przez Frankfurt dolecieliśmy do deszczowej Warszawy.
Liechtenstein oddzielony jest od Szwajcarii rzeką Ren, zajmuje kawałek doliny i zbocze gór. Wjechaliśmy z autostrady do Schaan, gdzie obejrzeliśmy ładną katedrę. Chwilę potem byliśmy już w Vaduz, gdzie akurat rozpoczynał się jakiś festiwal i montowano mnóstwo scen. Miasteczko nie robi jakiegoś dużego wrażenia, chyba najładniej wyglądają góry oraz zameczek nad miastem. Niestety do niego nie można było wejść. My pojechaliśmy serpentynami do góry do Triesenberg, gdzie widoki zapierają dech w piersiach. Chwilę potem zjechaliśmy w dół i wróciliśmy do Szwajcarii.
Autostradami z niezliczonymi ilościami tuneli, dojechaliśmy do Lucerny. Zostawiliśmy samochód w jednym z licznych podziemnych parkingów i ruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Lucerna robi ogromne wrażenie. Drewniane mosty na Starówce, pięknie pomalowane kamieniczki tworzące obrazy oraz mnóstwo małych rzeźb na fontannach bardzo nam się spodobały. Niestety nie zdążyliśmy przejść całej Starówki gdy z nieba lunął deszcz. Lało niesamowicie, dawno nie widziałem takiej zlewy. Po dłuższym staniu pod daszkiem postanowiliśmy wracać do samochodu gdy deszcz trochę się zmniejszył. Był to dobry pomysł, bo jak tylko wyjechaliśmy samochodem to nadeszła prawdziwa nawałnica. Jadąć 30-40 kph nic nie widziałem. Samochody po prostu stawały na drodze i czekały aż to przejdzie. Opuszczając miasto i dojeżdżając do naszego hotelu przy autostradzie na szczęście przestało padać. Niestety pogoda popsuła nam plany na następny dzień, a chcieliśmy jechać do Zermatt oglądać Matterhorn.
Następnego dnia niestety od rana padało i prognoza sprawdzona w internecie nie pozostawiała złudzeń. Mimo wszystko, chcieliśmy zobaczyć trochę gór i ruszyliśmy w stronę Interlaken. Jest to jeden z najładniejszych regionów Szwajcarii. Miasteczko położone między dwoma jeziorami jest bardzo malowniczo położone. Niestety wysokie góry są prawie całe przykryte chmurami i niewiele widać. Jedziemy dalej do Lauterbrunnen skąd za miastem są wyciągi na wysokie szczyty. Ceny kosmiczne, do tego nic nie widać poza kilkoma wodospadami. Rezygnujemy i zahaczając jeszcze o Grindelwald, jedziemy powoli w stronę Berna.
W Bernie najpierw jedziemy do naszego hotelu pod miastem i zastanawiamy się jak dojechać do centrum. 2 bilety w 2 strony tramwajem kosztują 16 CHF, a parking w centrum 6 CHF - wybór jest prosty. Wjechaliśmy wysokim mostem do starej części Berna. Od razu niezłe pierwsze wrażenie. Cała Starówka położona jest na zakolu rzeki. W sumie dość ładnie to wszystko wygląda, ale brakuje tego czegoś. Największe wrażenie zrobiły na nas niedźwiedzie, które na zboczu góry mają zrobiony ogromny wybieg i ściągają masy turystów. Wieczorem sprawdzam pogodę w Zermatt i pokazuje słońce od rana do 18. Postanawiamy wstać o 5 rano i ruszyć.
Szybko dojechaliśmy do Kanderstag, gdzie jest bardzo długi tunel przez Alpy. Skraca on drogę niesamowicie. Płaci sie 27 CHF i wjeżdża na pociąg, który przewozi przez tunel. Niezła atrakcja. Niestety cały czas niebo jest mocno zachmurzone i czasami pada. Jak dojechaliśmy do Zermatt o 9 rano to dalej było to samo - zero widoków. Trochę się zdenerwowaliśmy, bo samochód trzeba było zostawić w Tasch, zapłacić za parking i do samego Zermatt zapłacić aż 31,20 CHF dla 2 osób w 2 strony by podjechać 5 km pociągiem. Jemy coś w McDonaldzie i oglądamy drewnianą architekturę Zermatt. Doszliśmy do wyciągu na pobliskie szczyty, ale ceny nas zmroziły. Z godziny na godzinę chmury zaczęły się podnosić, a my postanowiliśmy poczekać do popołudnia by zobaczyć Matterhorn. O 12 postanowiliśmy pójść jeszcze raz do kolejki linowej i idąc przez most przy kościele zobaczyliśmy TO. Matterhorn pojawił się na kilka minut w całej okazałości, a nam szczęka opadła do ziemi. Stwierdzamy, że raz się żyje i próbujemy wjechać na górę. Chcieliśmy wydać aż 99 CHF od osoby by wjechać na Mały Matterhorn, ale tam kolejka była zamknięta. Wjeżdżamy za 65 CHF do Trockener Steg na prawie 3000m npm i wychodząc z kolejki nie żałujemy ani grosza. Widoki są kosmiczne, a Matterhorn jest na wyciągnięcie dłoni. Robimy mnóstwo zdjęć, obserwujemy wszystko dookoła i pijemy lampkę wina delektując się widokami. Jest absolutnie kosmicznie.
Po powrocie do samochodu ruszyliśmy autostradą do Genewy. Byliśmy już bardzo zmęczeni i odpuściliśmy zwiedzanie Lozanny. W Genewie zatrzymujemy się niedaleko lotniska i idziemy spać.
Ostatniego dnia poszliśmy na 3 godzinne zwiedzanie Genewy. Dostojne miasto ze słynną fontanną z jeziora, ale tak naprawdę po roku dużo z niej nie będę pamiętał. Takich miast w Europie jest wiele. O 13 byliśmy już na lotnisku i Lufthansą przez Frankfurt dolecieliśmy do deszczowej Warszawy.
26.6.2012, zdjęcia, zdjęcia, zdjęcia!
Nadrobiłem wszystkie zaległości sprzed paru lat i oto są już zdjęcia z:
Polski - Biebrzański Park Narodowy, Jura Krakowsko-Częstochowska, Gniezno i Poznań.
Rosja - Sankt Petersburg z maja tego roku, Szwajcaria oraz Liechtenstein.
Niestety w Liechtensteinie wkradł się chochlik do mojego aparatu i przestawił mi zdjęcia na czarno-białe...
Polski - Biebrzański Park Narodowy, Jura Krakowsko-Częstochowska, Gniezno i Poznań.
Rosja - Sankt Petersburg z maja tego roku, Szwajcaria oraz Liechtenstein.
Niestety w Liechtensteinie wkradł się chochlik do mojego aparatu i przestawił mi zdjęcia na czarno-białe...
Archiwum
2024 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2023 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2022 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2021 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2020 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2019 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2018 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2017 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2016 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2015 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2014 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2013 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2012 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2011 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2010 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2009 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2008 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2007 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2006 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2005 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 2004 12 11 10 9 8 7 6 5