Ruszyłem do Kanady na 10 dni. Przed nami ambitna i trudna logistycznie trasa przez wschodnie rubieża Kanady. Zaczynamy od St. John’s, największe miasto na Nowofundlandii. Zwiedzamy trochę okolice i jedziemy na prom do St. Pierre. To jedyna francuska kolonia w Ameryce Północnej. Mamy tu dobę. Pierwszego dnia zwiedzamy pobliską wysepkę Ile aux Marins, gdzie żyje mała społeczność i są pozostałości po forcie i rozbitym statku. Drugiego dnia idziemy na szlak wewnątrz wyspy do 7 jezior. Pogoda jednak się zepsuła i nisko wiszą chmury i widoków nie za bardzo możemy podziwiać. Jak tylko wracamy do Kanady to pogoda na szczęście trochę się poprawia.
Park Narodowy Gros Morne to kolejny przystanek na trasie. Zamknięte fjordy to znak rozpoznawczy tego parku. Robi duże wrażenie. Niestety załapaliśmy się na końcówkę słabej pogody. Dopiero następnego dnia wyszło słońce, a my przeprawiliśmy się promem na Labrador by obejrzeć Red Bay basque whaling station. Z obecności wielorybników już prawie nic nie zostało, ale sama zatoka ma super widoki.
Z przygodami polecieliśmy na Anticosti. Mieliśmy mały samolocik z 4 międzylądowaniami. Na Anticosti oglądaliśmy wodospady, zwierzęta i skamieniałości. Kolejny punkt to l’anse deux meadows, czyli pierwsza osada Wikingów w Ameryce Północnej, datowana na XI wiek. Ostatni punkt to Mistaken Point ze wspaniale zachowanymi skamieniałościami sprzed 560 milionów lat.