Wróciłem z podróży dookoła Afganistanu. Relacja będzie dodawana na forum fly4free
Wróciliśmy z roadtripa w USA, z San Francisco do Phoenix. Po drodze zobaczyliśmy kilka parków narodowych, w tym Yosemite, Sequoia, Death Valley czy Grand Canyon.
Na forum fly4free prowadzę relację.
Märket to najmniejsza wyspa świata, przez którą przebiega granica kraju. Kiedyś ta granica leciała prosto i nikt się nią nie przejmował. Finowie zbudowali latarnię morską i potem się okazało, że zbudowali po stronie szwedzkiej :). Dogadali się więc ze Szwedami by wziąć teren latarni do Finlandii i w zamian oddać im tej samej wielkości teren po ich stronie - stąd taka dziwna granica.
Märket to święty gral zagorzałych podróżników. Może dlatego, że jest jako oddzielny region na liście Most Traveled People. W każdym razie założyciel NomadMania chciał tam koniecznie pojechać, a że można tam dotrzeć tylko wyczarterowaną łodzią to postanowił zebrać grupę 20 zapaleńców i zrobić wyjazd na Wyspy Alandzkie, z głównym punktem będącym właśnie popłynięciem na tę wyspę.
20 śmiałków szybko się zebrało. Od razu się zgłosiłem, bo planowałem same Alandy już od jakiegoś czasu. Oprócz Märket, mieliśmy także plan na wyspy Kumlinge, Kökar i główną wyspę. Łącznie 5 dni/4 noce, zorganizowane zupełnie po kosztach.
Wśród nas była czwórka, która odwiedziła wszystkie kraje świata i jedna kobieta, która czeka na otwarcie Korei Północnej aby skompletować 193.
Dojeżdżamy do Eckerö, skąd bierzemy dwie szybkie łodzie. Obok domki na palach, zupełnie nie jak w tej części świata. Płyniemy około godziny, Bałtyk jest spokojny, więc nie ma problemu z bujaniem. Przez wiele lat latarnia była opuszczona, bo była automatyzacja. Dopiero od kilkunastu lat założono towarzystwo, które opiekuje się latarnią. Jest ona zabytkiem, więc nie można sobie jej odnawiać bez pozwoleń. Obecnie w sezonie letnim w latarni urzęduje 6 osób, które zmieniają się co tydzień (o ile pogoda pozwoli, bo jak jest sztorm to woda przelewa się przez całą wyspę). Wśród 6 osób, 5 jest nowych i jedna, która już zna latarnię. Na naszą okazję upiekli ciasto :). Przygotowali także kawę i szybki lunch :). Bardzo byli ucieszeni, że ktoś ich odwiedził. W tym sezonie było tylko 3 rybaków i 2 kajakarzy. W środku jest jeszcze oryginalna tapeta oraz piec. Mają skład drewna i oczywiście trzeba go oszczędzać..., na wyspie nic nie rośnie. W środkowym pomieszczeniu gospodarczym są jeszcze silniki diesla, ale już nie działają. Z tyłu po prawej jest jeden nowoczesny silnik, do którego prąd dochodzi z wielu paneli fotowoltaicznych. W ten sposób latarnia jest zapalana.
Spędziłem na Alandach 4,5 dnia. Wyspy są bardzo dobrze skomunikowane promami ze Szwecji i Finlandii, ale ja poleciałem samolotem (30 minut na starym Fokkerze 50) Amapola Flyg za 140 euro RT. Większość hoteli otwiera się tylko na sezon letni. Podobnie z restauracjami poza Mariehamn. Na wyspie mieszka 30k ludzi, 100% mówiących po szwedzku. Mają swoją autonomię i nawet poznaliśmy lokalnego parlamentarzystę, który opowiadał o historii miejsca. Byli tu nawet Rosjanie - najbardziej na zachód wysunięte miejsce Rosji w historii i zostawili po sobie nawet ślady. W Eckerö jest budynek dawnej poczty, żywcem wyciągnięty z architektury St. Petersburga. Zbudowali też twierdzę (taki okrąglak) z wieżyczkami strażniczymi, ale zostało to wszystko zniszczone i niewiele jest do oglądania. Na głównej wyspie jest też zamek Kastelholm - jedyny średniowieczny zamek na wyspach. Natomiast dla mnie największą atrakcją był szlak Getaberg na północy głównej wyspy - wspaniałe widoki z krajobrazem polodowcowym. Niecałe 6km w pętli idzie się około 2h.
Dwa pozostałe dni wypełniliśmy na rejsy na oddalone wyspy archipelagu - Kumlinge i Kökar. W Kumlinge na uwagę zasługuje stary kościół z pięknymi freskami. W Kökar też jest kościół, trochę lepiej wygląda z zewnątrz niż w środku. Na wyspie jest też niezłe muzeum o historii Alandów.
Weekend spędziłem na Łotwie. Po służbowym wyjeździe do Krakowa, poleciałem za 59 zł do Rygi. Wynająłem samochód i odwiedziłem najpierw Kuldigę. Ta miejscowość niedawno została wpisana na listę Unesco i jest bardzo urokliwa. Po lunchu wróciłem się w stronę Rygi i odwiedziłem Park Narodowy Kemeri. Jest to zespół bagienny, gdzie można pospacerować drewnianą ścieżką o długości 3,3 km. Jest bardzo ładnie. Zaglądam jeszcze do Jurmały nad morze i wieczór spędzam na starówce w Rydze. Byłem tu ostatnio 22 lata temu... Starówka jest przepiękna i jak można się spodziewać, pełna ludzi, szczególnie, że to piątek wieczór.
Z rana pojechałem jeszcze do Jełgawy zobaczyć pałac i stary kościół oraz do Rundale, gdzie też jest zespół pałacowy. Niestety jeszcze wszystko było zamknięte z powodu wczesnej pory. Z zewnątrz też ładne :-). O 11 musiałem być już na lotnisku na lot powrotny do Warszawy.
Mimo krótkiego pobytu, na pewno warto było.
Na majówkę mieliśmy kupiony Iran, ale ze względu na napiętą sytuację na Bliskim Wschodzie, Lufthansa odwołała rejsy. Nawet to i dobrze, bo odechciało nam się lecieć do Iranu i ryzykować zbłąkaną bombę. W zamian, pojechaliśmy do Czech. Jest tam mnóstwo do zobaczenia, a ja byłem zaledwie w Ołomuńcu jeszcze za czasów studenckich, no i oczywiście w Pradze oraz po czeskiej stronie Sudetów. Tym razem ruszyliśmy zwiedzać zabytki wpisane na listę Unesco.
Zaczęliśmy od Kromieryża z ładną starówką i Pałacem Biskupów. Spaliśmy w Brnie, gdzie jeszcze zobaczyłem Willę Tugendhatów, ale tylko z zewnątrz. Potem Pałac w Lednicach-Valticach. Następnie przepiękne miasteczka Trebić i Telcz, a potem perełka, czyli Czeski Krumlov. Tutaj niestety nasz najmłodszy syn rozłożył się na ucho i trzeba było wracać do Polski. Po drodze wpadliśmy tylko do Holasovic. W planie mieliśmy jeszcze Kladruby, Litomyśl i kościół św. Jana, ale musimy to zostawić na następny raz...